Ewa Ziemlińska
Ciemność żegna dzień,
kolorami ekspresjonizmu,
tuli domy, przyciemnia szyby,
zagląda w okna
ciekawością żądna.
Odcięta zasłoną
w maki przysposobioną,
chwilę drga i faluje
zdziwiona tą bezmyślną
ludzką gwałtownością,
budzącą demony
w jej miękkim przytuleniu,
topiąc ciszę błogą
wrzaskiem
i krzykiem płaczliwym.
Jej ciało spokojne,
cięte na ślepo
snopami światła furiata,
nierozumnego magnata.
Noc gorzkich myśli,
zamkniętych w czarnym niebycie.
Spacer w kolorowej poświacie,
w cieple lampionów,
w letargu zadumy
myśli i obrazów.
Ciemność żegna dzień,
kolorami ekspresjonizmu,
tuli domy, przyciemnia szyby,
zagląda w okna
ciekawością żądna.
Odcięta zasłoną
w maki przysposobioną,
chwilę drga i faluje
zdziwiona tą bezmyślną
ludzką gwałtownością,
budzącą demony
w jej miękkim przytuleniu,
topiąc ciszę błogą
wrzaskiem
i krzykiem płaczliwym.
Jej ciało spokojne,
cięte na ślepo
snopami światła furiata,
nierozumnego magnata.
Noc gorzkich myśli,
zamkniętych w czarnym niebycie.
Spacer w kolorowej poświacie,
w cieple lampionów,
w letargu zadumy
myśli i obrazów.